Przewoźnicy tracą cierpliwość. "Ukraińskie służby traktują nas jak bankomat"

Dodano:
Sznur ciężarówek na drodze w Przemyślu, oczekujących na przekroczenie polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Medyce Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
Protest kierowców ma się rozszerzyć na przejście w Medyce. – Ukraińskie służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek – alarmują przewoźnicy.

Protestujący tracą cierpliwość ze względu na nierówne traktowanie Polaków przez stronę ukraińską.

– Tamtejsze służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Jak mamy konkurować z ukraińskimi firmami, gdy musimy płacić kierowcy 2,5 tys. euro, a firmy ukraińskie płacą 700 euro? – mówi nam jeden ze strajkujących.

Polski rynek przewozowy jest wart 136 mld zł. Ukraińscy przewoźnicy po dopuszczeniu do niego dzięki umowie z Unią Europejską weszli na rynek bardzo brutalnie. – Mają wszystkie przywileje unijne, a zarazem żadnych obowiązków – twierdzi jeden z przewoźników w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Po wojnie drastycznej zmianie uległ transport ukraiński. Wcześniej 90 proc. eksportu odbywał się drogą morską, obecnie jednak gwałtownie wzrósł transport lądowy.

Protest kierowców na granicy Polski z Ukrainą

6 listopada kilkudziesięciu polskich przewoźników rozpoczęło blokadę trzech przejść granicznych z Ukrainą. Chodzi o Korczową, Dorohusk i Hrebenne. Ich żądania obejmują wprowadzenie zezwoleń handlowych dla ukraińskich firm na przewóz towarów, z wyjątkiem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla ukraińskiego wojska, zawieszenie licencji dla firm powstałych po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz kontrolę tych firm.

Rzecznik Komisji Europejskiej Adalbert Jahnz stwierdził, że kluczowe żądanie polskich przewoźników, czyli przywrócenie systemu wydawania zezwoleń ukraińskim kierowcom na pracę w UE, jest niezgodne z unijnym prawem.

13 listopada protestujący poinformowali, że ostatnie rozmowy z ukraińskimi urzędnikami nie zakończyły sporu, dlatego kierowcy będą kontynuować blokadę granicy.

Źródło: rp.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...